piątek, 25 lutego 2005

Pierre Frassati Obraz świętego - uśmierconego przez polio u zarania życia

„Blessed Pier Giorgio Frassati….Piotr Jerzy Frassati, właśc. wł. Pier Giorgio Frassati (ur. 6 kwietnia 1901 w Turynie, zm. 4 lipca 1925 tamże ) – włoski tercjarz dominikański (OPs), błogosławiony Kościoła rzymskokatolickiego, wuj Jasa Gawronskiego. Był synem Alfreda Frassatiego – senatora, ambasadora Królestwa Włoch w Berlinie, i Adelaide Ametis – malarki -bardzo surowej-zimnej matki ....spartańskie warunki . Miał o 1,5 roku młodszą siostrę Lucianę. Należał do wielu stowarzyszeń: Apostolstwa Modlitwy, Konferencji św. Wincentego a Paulo, i Włoskiej Młodzieży Katolickiej oraz ruchu skautowego. Studiował inżynierię górniczą na Politechnice Królewskiej w Turynie. Jego pasją były GÓRY. 28 maja 1922 Frassati wstąpił do Trzeciego Zakonu Dominikańskiego, przyjmując imię Girolamo (Hieronim). W 1924 założył z przyjaciółmi nieformalne „Stowarzyszenie Ciemnych Typów” (Società dei Tipi Loschi), którego celem był apostolat wiary i modlitwy między innymi przez wspólne górskie wycieczki. Niósł pomoc biednym i cierpiącym. Zmarł w wieku 24 lat na chorobę Heinego-Medina, ciężką postać opuszkową, którą zaraził się od ubogiego chorego. Trzeba pamiętać, że kilka dni przed Pier Giorgiem zmarła jego babka ze strony matki, Linda Ametis i cała rodzina była zajęta jej umieraniem. Myślano, że Pier Giorgio przechodzi zwykłe przeziębienie i dopiero po pogrzebie babki okazało się, że jest to choroba Heinego-Medina i chłopak umiera. Ten wątek pojawiał się także w moich długich rozmowach z panią Lucianą – miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Nikt, nawet ona, która go tak dobrze znała, nie zorientowała się, że to nie jest zwykłe przeziębienie, ale śmiertelna choroba. Tyle lat upłynęło, a ona każdego dnia o tym myślała. …. Frassati był człowiekiem autentycznym, nie używał półśrodków, w jego relacjach nie było żadnych niedomówień, nie wchodził w układy, które przynosiłyby mu korzyści. Był też nadzwyczajnie skromny, szczery, naturalny; nigdy nie chwalił się tym, co robi; zawsze był życzliwy wobec innych i nie dbał o pozory czy konwenanse; nikogo nie osądzał. To jest bardzo istotne – często w życiu wszystkich i wszystko oceniamy, a tego nie było w ogóle u Frassatiego. Nigdy nie wypowiadał się krytycznie o drugim człowieku, ale raczej starał się go usprawiedliwiać a jeśli rzeczywiście była wina tej osoby, to milczał ale nic złego na ten temat nie mówił. W nim była jedność myśli i czynu. Gdy pewnego dnia Pier Giorgio razem ze znajomą odwiedził chorych na trąd w Szpitalu św. Łazarza (Ospedale San Lazzaro) w Turynie powiedział: „Jak niezmiernie cenną rzeczą jest nasze zdrowie, którym się cieszymy. Przeto musimy je oddać w służbę tych, którzy go nie mają, bo w przeciwnym razie zdradzilibyśmy ten wielki dar Boga i Jego dobrodziejstwa”. Jego postać rozpowszechniła siostrzenica Wanda Gawrońska. Dystyngowana starsza pani, która przyjmuje mnie w swym rzymskim mieszkaniu w sercu Zatybrza, tuż obok słynnej bazyliki Najświętszej Maryi Panny, pochodzi z rodziny, która ma włoskie i polskie korzenie. Jej matką była Luciana Gawrońska z d. Frassati, młodsza siostra bł. Piera Giorgia, a dziadkiem Alfred Frassati — założyciel i redaktor naczelny wydawanej w Turynie gazety „La Stampa”, przyjaciel znanego liberalnego polityka włoskiego Giovanniego Giolittiego, który mianował go senatorem, a następnie ambasadorem w Niemczech. W czasie pobytu w Berlinie córka ambasadora Frassatiego poznała młodego sekretarza Ambasady Polski Jana Gawrońskiego, którego poślubiła w 1925 r. — polski dyplomata pracował wówczas w Hadze. Gawrońscy mieli siedmioro dzieci, jedno zmarło w czasie porodu. W 1939 r. byli w Warszawie, a gdy wybuchła wojna, Luciana zdecydowała się wyjechać z Polski — przeniosła się do rodzinnego domu w Pollone w Piemoncie, a następnie do Rzymu. Od tego czasu Wanda Gawrońska mieszka w stolicy Włoch, gdzie zajmuje się upowszechnianiem znajomości postaci jej wuja i szerzeniem jego kultu po tym, jak Kościół wyniósł go do chwały ołtarzy. Pewien wpływ na niego miała pobożna babcia. Ogólnie rzecz biorąc, dzieci Frassatich były wychowywane w surowej, spartańskiej atmosferze. Pier Giorgio od dziecka kochał Jezusa — gdy miał 3 lata chciał nosić kwiaty Jezusowi do kościoła. Był też bardzo wrażliwy na los ludzi ubogich — zachowały się świadectwa mówiące o tym, jak mały chłopiec spontanicznie reagował na potrzeby innych, potrafił np. oddać swoje buty biednemu dziecku, które chodziło boso. Księżyc ma dwie strony -jasną i ciemną. Każda jest potrzebna do bycia pełnią. Odrodzenie Nowego Księżyca - dark side of the moon- słuchamy, malujemy, rysujemy, piszemy i spoglądamy na jasną stronę

Pierre Frassati Obraz świętego uśmierconego- uduszonego przez polio u zarania życia

Piotr Jerzy Frassati, właśc. wł. Pier Giorgio Frassati (ur. 6 kwietnia 1901 w Turynie, zm. 4 lipca 1925 tamże ) – włoski tercjarz dominikański (OPs), błogosławiony Kościoła rzymskokatolickiego, wuj Jasa Gawronskiego. Był synem Alfreda Frassatiego – senatora, ambasadora Królestwa Włoch w Berlinie, i Adelaide Ametis – malarki -egoistycznej i surowej i obojętnej.....
.. Miał o 1,5 roku młodszą siostrę Lucianę. Należał do wielu stowarzyszeń: Apostolstwa Modlitwy, Konferencji św. Wincentego a Paulo, i Włoskiej Młodzieży Katolickiej oraz ruchu skautowego. Studiował inżynierię górniczą na Politechnice Królewskiej w Turynie. Jego pasją były GÓRY. 28 maja 1922 Frassati wstąpił do Trzeciego Zakonu Dominikańskiego, przyjmując imię Girolamo (Hieronim). W 1924 założył z przyjaciółmi nieformalne „Stowarzyszenie Ciemnych Typów” (Società dei Tipi Loschi), którego celem był apostolat wiary i modlitwy między innymi przez wspólne górskie wycieczki. Niósł pomoc biednym i cierpiącym. Zmarł w wieku 24 lat na chorobę Heinego-Medina, ciężką postać opuszkową, którą zaraził się od ubogiego chorego. Jego postać rozpowszechniła siostrzenica Wanda Gawrońska.Trzeba pamiętać, że kilka dni przed Pier Giorgiem zmarła jego babka ze strony matki, Linda Ametis i cała rodzina była zajęta jej umieraniem. Myślano, że Pier Giorgio przechodzi zwykłe przeziębienie i dopiero po pogrzebie babki okazało się, że jest to choroba Heinego-Medina i chłopak umiera. Ten wątek pojawiał się także w moich długich rozmowach z panią Lucianą – miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Nikt, nawet ona, która go tak dobrze znała, nie zorientowała się, że to nie jest zwykłe przeziębienie, ale śmiertelna choroba. Tyle lat upłynęło, a ona każdego dnia o tym myślała.
…. Frassati był człowiekiem autentycznym, nie używał półśrodków, w jego relacjach nie było żadnych niedomówień, nie wchodził w układy, które przynosiłyby mu korzyści. Był też nadzwyczajnie skromny, szczery, naturalny; nigdy nie chwalił się tym, co robi; zawsze był życzliwy wobec innych i nie dbał o pozory czy konwenanse; nikogo nie osądzał. To jest bardzo istotne – często w życiu wszystkich i wszystko oceniamy, a tego nie było w ogóle u Frassatiego. Nigdy nie wypowiadał się krytycznie o drugim człowieku, ale raczej starał się go usprawiedliwiać a jeśli rzeczywiście była wina tej osoby, to milczał ale nic złego na ten temat nie mówił. W nim była jedność myśli i czynu. Gdy pewnego dnia Pier Giorgio razem ze znajomą odwiedził chorych na trąd w Szpitalu św. Łazarza (Ospedale San Lazzaro) w Turynie powiedział: „Jak niezmiernie cenną rzeczą jest nasze zdrowie, którym się cieszymy. Przeto musimy je oddać w służbę tych, którzy go nie mają, bo w przeciwnym razie zdradzilibyśmy ten wielki dar Boga i Jego dobrodziejstwa”. Jego postać rozpowszechniła siostrzenica Wanda Gawrońska. Dystyngowana starsza pani, która przyjmuje mnie w swym rzymskim mieszkaniu w sercu Zatybrza, tuż obok słynnej bazyliki Najświętszej Maryi Panny, pochodzi z rodziny, która ma włoskie i polskie korzenie. Jej matką była Luciana Gawrońska z d. Frassati, młodsza siostra bł. Piera Giorgia, a dziadkiem Alfred Frassati — założyciel i redaktor naczelny wydawanej w Turynie gazety „La Stampa”, przyjaciel znanego liberalnego polityka włoskiego Giovanniego Giolittiego, który mianował go senatorem, a następnie ambasadorem w Niemczech. W czasie pobytu w Berlinie córka ambasadora Frassatiego poznała młodego sekretarza Ambasady Polski Jana Gawrońskiego, którego poślubiła w 1925 r. — polski dyplomata pracował wówczas w Hadze. Gawrońscy mieli siedmioro dzieci, jedno zmarło w czasie porodu. W 1939 r. byli w Warszawie, a gdy wybuchła wojna, Luciana zdecydowała się wyjechać z Polski — przeniosła się do rodzinnego domu w Pollone w Piemoncie, a następnie do Rzymu. Od tego czasu Wanda Gawrońska mieszka w stolicy Włoch, gdzie zajmuje się upowszechnianiem znajomości postaci jej wuja i szerzeniem jego kultu po tym, jak Kościół wyniósł go do chwały ołtarzy. Pewien wpływ na niego miała pobożna babcia. Ogólnie rzecz biorąc, dzieci Frassatich były wychowywane w surowej, spartańskiej atmosferze. Pier Giorgio od dziecka kochał Jezusa — gdy miał 3 lata chciał nosić kwiaty Jezusowi do kościoła. Był też bardzo wrażliwy na los ludzi ubogich — zachowały się świadectwa mówiące o tym, jak mały chłopiec spontanicznie reagował na potrzeby innych, potrafił np. oddać swoje buty biednemu dziecku, które chodziło boso. Księżyc ma dwie strony -jasną i ciemną. Każda jest potrzebna do bycia pełnią. Odrodzenie Nowego Księżyca - dark side of the moon- słuchamy, malujemy, rysujemy, piszemy i spoglądamy na jasną stronę

czwartek, 24 lutego 2005

francisco goya -jego czarne obrazy głuchego w domu głuchego

Czarne obrazy lub czarne malowidła (hiszp. pinturas negras) – seria czternastu obrazów Francisca Goi namalowanych w latach 1819–1823 na ścianach jego domu zwanego Domem Głuchego (Quinta del Sordo)[1]. Dopiero około stu lat później od ich powstania nazwano je czarnymi obrazami, ze względu na dominującą paletę barw opartą na czerniach i szarościach oraz ich pesymistyczny, mroczny charakter. Obrazy te nie były przeznaczone dla publiczności, ich wyjątkowo prywatny charakter związany jest najprawdopodobniej z osobistymi przeżyciami i lękami malarza.
Stanowią przejmującą wizję upadku dawnego świata, obraz nędzy i rozpadu tradycyjnych wartości, zniszczenia i samozagłady. Są to dzieła bardzo bezpośrednie, namalowane ze swobodą środków wyrazu i obdarzone niezwykłą siłą ekspresji[2]. Część historyków sztuki postuluje, aby pozostawić znaczenie czarnych obrazów tajemnicą i nie mnożyć ich mniej lub bardziej prawdopodobnych interpretacji[5]. Przez niemal pół wieku od powstania czarne obrazy nie były znane szerszej publiczności i opisali je jedynie nieliczni krytycy. Goya nie nadał im tytułów, co dodatkowo utrudnia interpretację. Malowidła wykonane bezpośrednio na ścianach domu niszczały w szybkim tempie. W latach 1874–1878 przy użyciu nowatorskiej techniki zostały przeniesione na płótna przez malarza Salvadora Martíneza Cubellsa i obecnie znajdują się w zbiorach Muzeum Prado.Ostatnie prace artysta musiał tworzyć przy pomocy szkła powiększającego. Seria obrazów o zróżnicowanych wymiarach, którym Goya nie nadał tytułów, została skatalogowana przez jego przyjaciela Antonia de Brugada w 1828 roku. Niektóre tytuły, które Brugada nadał obrazom na potrzeby inwentarza, zostały zmodyfikowane przez późniejszych krytyków sztuki. W skład cyklu wchodzą następujące dzieła[4]: Asmodeusz – 123 × 265 cm Parki lub Atropos – 123 × 266 cm Bójka na kije – 123 × 266 cm Dwie kobiety i mężczyzna – 123 × 66 cm Dwaj starcy – 144 × 66 cm Dwie staruchy jedzące zupę – 53 × 85 cm Judyta i Holofernes – 146 × 84 cm Lektura – 126 × 66 cm Leokadia Zorrilla, służąca artysty – 147 × 132 cm Przechadzka Świętego Oficjum lub Pielgrzymka do źródła św. Izydora – 123 × 266 cm Pies – 134 × 80 cm Pielgrzymka do źródła św. Izydora – 140 × 438 cm Sabat czarownic – 140 × 438 cm Saturn pożerający własne dzieci – 146 × 83 cm eszcze jeden obraz zaznaczając, że został on wyrwany ze ściany już przed jego wizytą w domu Goi. Obraz ten został przeniesiony do pałacu Vista Alegre, który należał do markiza José de Salamanca y Mayol. Biorąc pod uwagę wymiary i tematykę dzieło Cabezas en un paisaje (Głowy na tle pejzażu) pasuje do opisu, dlatego wielu krytyków sztuki uznaje je za piętnasty czarny obraz. Istnieją jednak wątpliwości co do autorstwa tego dzieła, .....Malowidła zostały wykonane znaną, lecz rzadko stosowaną w Hiszpanii, techniką olejną na gipsowym tynku nasyconym oliwą.......Już po kryzysie wywołanym ciężką chorobą w 1792, która spowodowała jego niemal całkowitą głuchotę i poważnie zagroziła życiu malarza, integralną częścią jego wizji malarskiej stały się brzydota, deformacje, monstrualność oraz zjawy, gusła i czarownice. Powtórna ciężka choroba w 1819 wtrąciła malarza w jeszcze cięższą depresję, co znalazło odbicie w czarnych obrazach...Choroba (prawdopodobnie był to tyfus), którą przebył w 1819 roku, pogłębiła głuchotę i osłabiła wzrok malarza[28]. Wzbudziła u Goi refleksje na temat śmierci, które wyraża w tematyce i kolorystyce swoich dzieł. Dołączyła także świadomość pogarszającej się kondycji fizycznej, przechodząca w obsesję na punkcie starości, dodatkowo uwypuklona przez związek z dużo młodszą Leokadią... Technika ta pozwalała malować w bardziej spontaniczny sposób i łatwo nanosić poprawki[14], była jednak mniej trwała od tradycyjnego fresku. Zamiast pędzla Goya często używał szpachelki, którą nakładał grube warstwy farby. Zachowało się jedynie kilka szkiców przygotowawczych (np. do dzieła Asmodeusz), które Goya zwykł malować pracując nad dziełami o większych rozmiarach.....a...Chociaż nazwa domu pochodziła od poprzedniego właściciela, który cierpiał na głuchotę, pasowała również do Goi, który ogłuchł po przebytej w 1792 roku chorobie.W 1792 Goya zapadł na poważną chorobę. dokuczliwe brzęczenie i szum w uszach, bóle głowy, brzucha, nudności, brak apetytu, halucynacje, zaburzenia widzenia, częściowy paraliż i zaburzenie równowagi, nie mógł samodzielnie wstać z łóżka ani chodzić po schodach , a także tracił słuch i wzrok. Podejrzewano następstwa chorób wenerycznych, zatrucie ołowiem, czy zapalenie nerwów. obecnie sądzi sie że to stracił słuch z powodu choroby nazywanej zespołem Susaca, rzadkiej przypadłości autoimmunologicznej. Schorzenie to, po raz pierwszy opisane dopiero w 1979 roku, wciąż stanowi poważny problemem dla lekarzy. Zespół Susaca wywołuje stan zapalny śródbłonka drobnych naczyń krwionośnych mózgu, siatkówki oka i ślimaka ucha wewnętrznego. Skutkiem mogą być halucynacje, zaburzenia widzenia, paraliż i utrata słuchu...szansą jest implant ślimakowy. Ale o takim zabiegu nie było mowy przed dwoma stuleciami, I choć artysta po ciężkiej walce wygrał z chorobą, pozostał głuchy do końca życia...może malarz bardziej niż inni narażony był na zatrucie związane z kontaktem z metalami zawartymi w farbach....Gdyby prof. Hertzano była w Andaluzji w 1792 roku, aby leczyć głuchotę Goi, prawdopodobnie wyleczyłaby go i wpłynęła w sposób istotny na jego życie, a tym samym na charakter jego dzieł. Ale czy wtedy Goya byłby Goyą? Dom znajdował się nad rzeką Manzanares, a z jego okien można było zobaczyć łąkę św. Izydora, którą Goya w sielankowy sposób przedstawił na obrazie z 1788 roku.Goya operował bardzo małą liczbą barw. Jego obrazy wraz z wiekiem stawały się coraz ciemniejsze, Ogromna ilość energii widoczna jest w płótnach szalonych geniuszy ...Księżyc ma dwie strony -jasną i ciemną. Każda jest potrzebna do bycia pełnią. Odrodzenie Nowego Księżyca - dark side of the moon- słuchamy, malujemy, rysujemy, piszemy i spoglądamy na jasną stronę

Aleksander Wojciech Hulek pedagog -miastenia gravis -założyciel TWK i VERY SPECIAL ARTS poland

Aleksander Wojciech Hulek (ur. 24marca 1916 w Będziemyślu, zm. 1993) – polski pedagog specjalny. Byłzałożycielem i wieloletnim prezesem Polskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem.Pełnił także funkcje eksperta ds. rehabilitacji i kształcenia osób zniepełnosprawnością w organizacjach międzynarodowych: ONZ, UNICEF i UNESCO[3].W latach 1962-1967 był kierownikiem Działu Rehabilitacji w Biurze SprawSocjalnych ONZ  -PRZYWIÓZŁ DO POLSKI IDEĘ VSA - ZAŁOŻYŁ VSA POLAND – na spotkaniu założycielskim wybraliśmy Tadeusza Jackowicz Korczyńskiego, niestety professor Hulek wkrótce zmarł z powodu miasteni gravis VSA, the international organization on arts and disability, was founded morethan 35 years ago by Ambassador Jean Kennedy Smith to provide arts andeducation opportunities for people with disabilities and increase access to thearts for all. When founded in1974, the organization was named the National Committee – Arts for theHandicapped. In 1985 the name changed to Very Special Arts and in 2010 itbecame VSA. In 2011, VSA merged with the Kennedy Center’sOffice on Accessibility to become the Department of VSA and Accessibility atthe John F. Kennedy Center for the Performing Arts. With 52 international affiliates and a network of nationwide affiliates,VSA is providing arts and education programming for youth and adults withdisabilities around the world. Each year, 7 million people of all ages andabilities participate in VSA programs, in every aspect of the arts – fromvisual arts,  Every young person with a disability deserves access to high qualityarts learning experiences. All artists in schools and art educators should be prepared to include students with disabilities in their instruction. All children, youth, and adults with disabilities should have complete access to cultural facilities and activities. All individuals with disabilities who aspire to careers in the arts should have the opportunity to develop appropriate skills. performing arts, to the literary arts.  https://vsainternational.wordpress.com/about/wg profesora Aleksandra Hulka: Inwalida to człowiek, u którego występują wady lub defekty fizyczne ocharakterze trwałym. Hulek dzieli inwalidztwo na: A)   PRZYCZYNY a)     nabyte – choroby i urazy b)    wrodzone – choroby i wady B)   OBJAWY (fizyczne, umysłowe, emocjonalne,społeczne) Skutki inwalidztwa u: a) dorosłych: –         utrudnienie w podjęciu pracy zawodoweji utrzymanie się w niej –         problemkształcenia –         utrudnienia wprowadzeniu gospodarstwa –         utratapozycji społecznej (może wystąpić ale nie musi) b) dzieci –         utrudnienia podczas zabawy –         utrudnienia w szkole –         utrudnienia związane z życiem w grupieOsoba niepełnosprawna wg Hulka to taka, u której istnieje naruszenie  sprawności i funkcji w stopniu wyraźnieutrudniającym (w porównaniu z osobami zdrowymi w danym kregu kulturowym)pobieranie nauki w normalnej szkole, wykonywanie czynności życia codziennego,pracę zarobkową, udział w życiu społecznym oraz zajęcia w czasie wolnym odpracy. Osoba niepełnosprawna wg przepisów prawa to osoba częściowo lubcałkowicie niezdolna do zatrudnienia z powodu stałego lub długotrwałegonaruszenia sprawności organizmu. TWK „PowołaneTowarzystwo stanowić będzie ważne ogniwo, które połączy wiele sektorówrehabilitacji, które pracowały zbyt luźno, aby mogły dać pełne efekty.Przekonałem się, że zagadnienie dobrodziejstwa rehabilitacji rozumieją w pełniwłaściwie tylko ci, którzy się z kalectwem bezpośrednio stykają. Lecz akcjarehabilitacji nie może opierać się tylko na tych osobach, musi ona objąć jaknajszersze koła społeczne. Każdy obywatel winien zrozumieć, że popierając ją,popiera swoją sprawę i sprawę swoich dzieci. Kalectwa bowiem nieoczekiwaniewybierają swoje ofiary”Zwypowiedzi prezesa prof. Wiktora Degi na zebraniu założycielskim TWK9.03.1960r.Zinicjatywy wielu wybitnych naukowców i praktyków 9 marca 1960 r. powstałoPolskie Towarzystwo Walki z Kalectwem. Mimo, że pod względem społecznym,politycznym i gospodarczym był to czas nie sprzyjający takim inicjatywom TWKstworzyło podwaliny polskiej szkoły rehabilitacji.TWKdopisało piękną kartę w historii rehabilitacji osób niepełnosprawnych. Jest onoobok wspaniałych ruchów społecznych niewidomych i głuchych, a takżespółdzielczości inwalidów, jedną z najstarszych organizacji pozarządowych wkraju.Toogromna zasługa pierwszych prezesów stowarzyszenia, lekarzy: profesora WiktoraDegi (1896 – 1995) profesora Mariana Weissa (1921-1981) i pedagoga profesoraAleksandra Hulka (1916 – 1993). Ci wybitni naukowcy wprowadzili stowarzyszeniedo międzynarodowego ruchu na rzecz osób niepełnosprawnych, reprezentowali jemiedzy innymi w Biurze Europejskim Światowej Organizacji Zdrowia, UNESCO,UNICEF, Rehabilitation International.ProfesorWiktor Dega na posiedzeniu Biura Europejskiego Światowej Organizacji Zdrowia w1970 roku przedstawił polska koncepcję rehabilitacji, której podstawowe zasadyto: powszechność, kompleksowość, wczesność i ciągłość. Już wówczas głosiłdopiero po latach powszechnie uznawaną tezę, że skuteczna rehabilitacja powinnawiązać się z podjęciem przez osobę niepełnosprawną aktywności zawodowej.Dużymwydarzeniem naukowym dla polskiej rehabilitacji było zorganizowanie przez TWKdwu międzynarodowych kongresów : 10-12.05.1971r. i 1-7.10.1983r.http://www.twk.org.pl/o-nas/ -- MOON czyli „Miej Obraz Osoby Niepełnosprawnej”Księżyc ma dwie strony -jasnąi ciemną. Każda jest potrzebna do bycia pełnią.Fundacja Forma –TForma i Terapia dla   T W O R C O W N I A -integracyjna grupa artystyczno-literacka   NON PROFIT -NA CELE STATUTOWE- środki zebrane podczas realizacji projektu  narzecz „autorów prac i oprawy księżycowej  BGŻ PNP PARIBAS 33203000451110000004109110 –dopisek –darowizna na cele statutowe MOON  obrazy do wyboru w galerii księżycowej- w przygotowaniu***MOON to kreowanie pozytywnegowizerunku osób niepełnosprawnych oraz promocja twórczości artystycznej osób ztzw niepełnosprawnościami różnego rodzaju, również z chorobamipsychicznymi. MOON- (nazwa pochodzi odskrótu: Miej Obraz Osoby Niepełnosprawnej,  ang. moon znaczy księżyc) to hasło można rozumieć dwojako:  1.realnie  – promowanie sztuki i twórczościosób niepełnosprawnych (ON) i zagrożonych wykluczeniem społecznym –wystawy,prezentacja prac w różnych mediach i kontekstach  - sprzedaż obrazów twórców ON  lub przekazywanie w depozyt wmiejsca pożytku publicznego z informacją o idei MOON 2. abstrakcyjnie  – zmienianie potocznego myślenia ludzi na temat ON – tworzyć w ich głowachpozytywny OBRAZ osób Innych, Słabszych, nieco Dziwnych, . jako osób wzbogacających różnorodność istnienia wspołeczeństwie  moonprojekt.blogspot.com Księżyc ma dwie strony -jasną i ciemną. Każda jest potrzebna do bycia pełnią. Odrodzenie Nowego Księżyca - dark side of the moon- słuchamy, malujemy, rysujemy, piszemy i spoglądamy na jasną stronę

poniedziałek, 14 lutego 2005

empatia współczucie stres empatyczny a złoty środek


walenty patron obłędu którym też są nadmierne wydumane uczucia............empatia to najtrudniejsze uczucie dla EGO Homo Ego.. Empatia (gr. empátheia „cierpienie”) – zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób (empatia emocjonalna), umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość (empatia poznawcza). Sam poznawczy komponent empatii, czyli zdolność do wyobrażenia sobie perspektywy myślowej należącej do innej osoby (innymi słowy, rozeznania sposobów rozumowania innej osoby), określany jest mianem decentracji (czemu może, ale nie musi towarzyszyć komponent emocjonalny empatii, czyli zdolność do jednoczesnego współodczuwania stanów emocjonalnych owej innej osoby) Osoba nieposiadająca tej umiejętności jest „ślepa” emocjonalnie i nie potrafi ocenić ani dostrzec stanów emocjonalnych innych ludzi. Silna empatia objawia się między innymi uczuciem bólu wtedy, gdy przyglądamy się cierpieniu innej osoby, zdolnością współodczuwania i wczuwania się w perspektywę widzenia świata innych osobników. Psychologowie zastanawiali się, skąd bierze się uczucie empatii i dlaczego niektórzy ludzie są go pozbawieni. Empatia wiążę się z kształtowaniem osobowości i dojrzałości emocjonalnej w młodym wieku. Empatia jest jednym z najsilniejszych hamulców zachowań agresywnych. Współczucie stawia nas niejako wyżej od osoby, której współczujemy, zaś zdolność empatii to umiejętność postawienia się w sytuacji innej osoby.
ZŁOTY ŚRODEK EMPATIA A WSPÓLCZUCIE czy te dwa pojęcia oznaczają to samo? Nie, ale naukowcy rozmaicie je definiują i zwracają uwagę na różne sprawy, którymi, ich zdaniem, się różnią. Na przykład Tania Singer, z Instytutu Kognitywistyki i Neurologii im. Maxa Plancka w Lipsku twierdzi, że najważniejsze różnice między nimi mają charakter neurologiczny i wpływają na działanie tzw. obwodu empatii w mózgu człowieka, przy czym naukowcy wyróżniają obecnie około 10 różnych, ale połączonych ze sobą pól w tym obwodzie. granica między naszym cierpieniem i cierpieniem innych ludzi szybko się zaciera. Dlatego zbyt silne wczuwanie się w uczucia innych ludzi może doprowadzić nas do stanu określanego mianem "stresu empatycznego", uznawanego obecnie za chorobę. stres empatyczny pojawia się najczęściej wtedy, kiedy mamy do czynienia z dużą grupą cierpiących ludzi. To nas przytłacza i nie chcemy mieć z tym nic wspólnego, bo i tak nie możemy im wszystkim pomóc. Dlatego organizatorzy zbiórek na cele charytatywne wolą ukazać potencjalnym darczyńcom los pojedynczego człowieka, z którym każdy może się utożsamić i obdarzyć go współczuciem niż, na przykład, głodujące dzieci w Afryce. "Nie ma to nic wspólnego z brakiem głębszych uczuć wśród darczyńców, tylko z przesyceniem i nadmiarem wrażeń", W odróżnieniu od empatii, która może wywołać stres empatyczny, okazywanie innym współczucia wywiera pozytywny wpływ na nasze samopoczucie. "Czujemy się wtedy lepsi i bardziej wartościowi, a nasz organizm wynagradza nas za to aktywując te ośrodki w mózgu, które odpowiadają za miły stan zadowolenia z siebie", mówi Tania Singer. Współczucie, inaczej niż empatia, wysuwa na plan pierwszy zachowania prospołeczne. Naturalnie i taka postawa, jak inne, ma swoje podłoże biochemiczne. Albo, innymi słowy, moża ją badać tak, jak dowolny proces biochemiczny, Kiedy okazujemy komuś współczucie, wyzwalamy zwiększone wydzielanie oksytocyny, która stymuluje uległość, ufność, szczodrość i współpracę. Pod jej wpływem stajemy się o skłonni okazywać większą wolę współpracy z innymi. Innymi związkiem chemicznym, który ma duży wpływ na nasze postępowanie i postrzeganie innych jest kortyzol, hormon steroidowy nazywany także hormonem stresu, ponieważ wydzielamy go w zwiększonych dawkach w sytuacjach silnego napięcia. Podobnie jak adrenalinę. Oksytocyna neutralizuje działanie kortyzolu, a przez to obniża w nas poziom stresu.
Księżyc ma dwie strony -jasną i ciemną. Każda jest potrzebna do bycia pełnią.