piątek, 25 lutego 2005

Pierre Frassati Obraz świętego - uśmierconego przez polio u zarania życia

„Blessed Pier Giorgio Frassati….Piotr Jerzy Frassati, właśc. wł. Pier Giorgio Frassati (ur. 6 kwietnia 1901 w Turynie, zm. 4 lipca 1925 tamże ) – włoski tercjarz dominikański (OPs), błogosławiony Kościoła rzymskokatolickiego, wuj Jasa Gawronskiego. Był synem Alfreda Frassatiego – senatora, ambasadora Królestwa Włoch w Berlinie, i Adelaide Ametis – malarki -bardzo surowej-zimnej matki ....spartańskie warunki . Miał o 1,5 roku młodszą siostrę Lucianę. Należał do wielu stowarzyszeń: Apostolstwa Modlitwy, Konferencji św. Wincentego a Paulo, i Włoskiej Młodzieży Katolickiej oraz ruchu skautowego. Studiował inżynierię górniczą na Politechnice Królewskiej w Turynie. Jego pasją były GÓRY. 28 maja 1922 Frassati wstąpił do Trzeciego Zakonu Dominikańskiego, przyjmując imię Girolamo (Hieronim). W 1924 założył z przyjaciółmi nieformalne „Stowarzyszenie Ciemnych Typów” (Società dei Tipi Loschi), którego celem był apostolat wiary i modlitwy między innymi przez wspólne górskie wycieczki. Niósł pomoc biednym i cierpiącym. Zmarł w wieku 24 lat na chorobę Heinego-Medina, ciężką postać opuszkową, którą zaraził się od ubogiego chorego. Trzeba pamiętać, że kilka dni przed Pier Giorgiem zmarła jego babka ze strony matki, Linda Ametis i cała rodzina była zajęta jej umieraniem. Myślano, że Pier Giorgio przechodzi zwykłe przeziębienie i dopiero po pogrzebie babki okazało się, że jest to choroba Heinego-Medina i chłopak umiera. Ten wątek pojawiał się także w moich długich rozmowach z panią Lucianą – miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Nikt, nawet ona, która go tak dobrze znała, nie zorientowała się, że to nie jest zwykłe przeziębienie, ale śmiertelna choroba. Tyle lat upłynęło, a ona każdego dnia o tym myślała. …. Frassati był człowiekiem autentycznym, nie używał półśrodków, w jego relacjach nie było żadnych niedomówień, nie wchodził w układy, które przynosiłyby mu korzyści. Był też nadzwyczajnie skromny, szczery, naturalny; nigdy nie chwalił się tym, co robi; zawsze był życzliwy wobec innych i nie dbał o pozory czy konwenanse; nikogo nie osądzał. To jest bardzo istotne – często w życiu wszystkich i wszystko oceniamy, a tego nie było w ogóle u Frassatiego. Nigdy nie wypowiadał się krytycznie o drugim człowieku, ale raczej starał się go usprawiedliwiać a jeśli rzeczywiście była wina tej osoby, to milczał ale nic złego na ten temat nie mówił. W nim była jedność myśli i czynu. Gdy pewnego dnia Pier Giorgio razem ze znajomą odwiedził chorych na trąd w Szpitalu św. Łazarza (Ospedale San Lazzaro) w Turynie powiedział: „Jak niezmiernie cenną rzeczą jest nasze zdrowie, którym się cieszymy. Przeto musimy je oddać w służbę tych, którzy go nie mają, bo w przeciwnym razie zdradzilibyśmy ten wielki dar Boga i Jego dobrodziejstwa”. Jego postać rozpowszechniła siostrzenica Wanda Gawrońska. Dystyngowana starsza pani, która przyjmuje mnie w swym rzymskim mieszkaniu w sercu Zatybrza, tuż obok słynnej bazyliki Najświętszej Maryi Panny, pochodzi z rodziny, która ma włoskie i polskie korzenie. Jej matką była Luciana Gawrońska z d. Frassati, młodsza siostra bł. Piera Giorgia, a dziadkiem Alfred Frassati — założyciel i redaktor naczelny wydawanej w Turynie gazety „La Stampa”, przyjaciel znanego liberalnego polityka włoskiego Giovanniego Giolittiego, który mianował go senatorem, a następnie ambasadorem w Niemczech. W czasie pobytu w Berlinie córka ambasadora Frassatiego poznała młodego sekretarza Ambasady Polski Jana Gawrońskiego, którego poślubiła w 1925 r. — polski dyplomata pracował wówczas w Hadze. Gawrońscy mieli siedmioro dzieci, jedno zmarło w czasie porodu. W 1939 r. byli w Warszawie, a gdy wybuchła wojna, Luciana zdecydowała się wyjechać z Polski — przeniosła się do rodzinnego domu w Pollone w Piemoncie, a następnie do Rzymu. Od tego czasu Wanda Gawrońska mieszka w stolicy Włoch, gdzie zajmuje się upowszechnianiem znajomości postaci jej wuja i szerzeniem jego kultu po tym, jak Kościół wyniósł go do chwały ołtarzy. Pewien wpływ na niego miała pobożna babcia. Ogólnie rzecz biorąc, dzieci Frassatich były wychowywane w surowej, spartańskiej atmosferze. Pier Giorgio od dziecka kochał Jezusa — gdy miał 3 lata chciał nosić kwiaty Jezusowi do kościoła. Był też bardzo wrażliwy na los ludzi ubogich — zachowały się świadectwa mówiące o tym, jak mały chłopiec spontanicznie reagował na potrzeby innych, potrafił np. oddać swoje buty biednemu dziecku, które chodziło boso. Księżyc ma dwie strony -jasną i ciemną. Każda jest potrzebna do bycia pełnią. Odrodzenie Nowego Księżyca - dark side of the moon- słuchamy, malujemy, rysujemy, piszemy i spoglądamy na jasną stronę